SZYBKO I NIE ZAWSZE NA TEMAT:

[RECENZJA] Alpha Protocol


Alpha Protocol spotkał ciężki los. Nie mówię, że nie z własnej winy - jak najbardziej z własnej. Pytanie brzmi: czy tylko i wyłącznie z własnej... Fala krytyki była spora (choć świat widział większe). Tytuł okazał się brzydki i niedopracowany, a na światło dzienne wyszły dodatkowo "sensacje prosto z wnętrza studia", zgodnie z którymi "produkcja gry nie przebiegała prawidłowo" (a więc zwyczajnie "nie mogła się udać"). Kiedy ukończyłem grę okazało się, że tak źle wcale nie jest, a ponad dwa lata po premierze - na Metacriticu - tytuł doczekał się średniej na poziomie 72 punktów (przynajmniej wersja PCtowa). Dla mnie oznacza to jedno: "gra jest dobra". Zaskakujące...

[DONOS] Obsidian kickstarteruje z klasycznym cRPGiem!


Kickstarterowego szału ciąg dalszy: uczta dla fanów oldschoolowych cRPGów zdaje się trwać w najlepsze... Po twórcach Wasteland 2, Dead State czy choćby Shadowrun Returns swoje siły w próbie "powrotu do cRPGów sprzed lat" sprawdzić chce też Obsidian Ent.

[RECENZJA] Prince of Persia: Zapomniane Piaski


W 2008 roku ukazała się gra, która była wynikiem dosyć kontrowersyjnej decyzji Ubisoftu. Studio to zdecydowało się bowiem na restart dosyć świeżej jeszcz serii - "Prince of Persii" -  od ostaniej bowiem części trylogii (tj. "Dwóch tronów") minęły zaledwie 3 lata. Wraz z nadejściem nowej generacji konsol Ubisoft zdecydował się na  stworzenie "nowego" Księcia (nowy bohater, nowa historia), zrywając z dotychczasowym wizerunkiem serii, próbująć na nowo zdefiniować markę "Prince of Persia". Ten alternatywny Książę przyjął się jednak z dosyć chłodną reakcją ze strony fanów marki. Gra co prawda zachwycała oprawą graficzną (cell-shading), artystycznym projektem eksplorowanych lokacji oraz baśniowym klimatem, ale niski poziom trudności uczynił z niej samo-przechodzący-się-tytuł dla causuli. To co dotychczas bylo flagowym wizerunkiem serii, czyli masa skakania i akrobacji, przestało praktycznie stanowić wyzwanie i dawać tyle frajdy, co poprzednio. Owszem, wyglądało to wręcz kozacko, ale uproszczone, zautomatyzowane  sterowanie sprawiało, że elementy platformowe przechodziły się praktycznie same. I nie pomogły Nowemu Księciu nowe zdolności akrobatyczne, ani piękna towarzyszka u jego boku. Gra zebrała co prawda zdecydowanie pozytywne recenzje, ale nie przełożyło się to na (oczekiwany) sukces komercyjny, czyt. finansowy.

[RECENZJA] Limbo

Limbo to tytuł, który wyrósł na niezależną perełkę: najpierw zjednał sobie graczy i krytyków na X360, a rok później rozpoczął swój pochód na PCtach, Makach i PS3. Czy słusznie? Limbo to jedna z tych gier, których raczej bym nie chciał oceniać.

[Z KULTURĄ / RECENZJA] Requiem - "The 27 Club"

„We are... dead” – brzmi refren w tytułowym "The 27 Club" śląskiej formacji Requiem. I nie chodzi tutaj bynajmniej o śmierć (w jakimkolwiek sensie) zespołu, ale słowa te można rozumieć jako wypowiadane w imieniu Hendrixa, Joplin, Morrisona i Cobaina. Wszyscy oni należeli do szeroko pojętej sceny rockowej, wszyscy odnieśli ogromny sukces i wszyscy zmarli w wieku 27 lat. Trzeci album Requiem jest bowiem swego rodzaju hołdem złożonym wyżej wymieniony muzykom, ale zaznaczyć trzeba, że nie jest to koncept album. A czym jest?

[DONOS] Dead State na KickStarterze!


Ciągle powtarzałem sobie, że obok Wasteland 2 na KickStarterze wsparłbym na ten moment chyba tylko Age of Decadence oraz Dead State. Życie - złośliwe jak zawsze - postanowiło zweryfikować moje obietnice i rzuciło drugą z tych gier na KS właśnie:

[RECENZJA] Gemini Rue

Adventure Game Studio (AGS) to liczące sobie już grubo ponad dziesięć lat popularne narzędzie (silnik z edytorami) do tworzenia gier przygodowych. Tytułów na bazie AGS powstało mnóstwo, ale najczęściej ich niszowość była tak silna, że zapewne nigdy o nich nie słyszeliście. Będąc uszczypliwym rzekłbym, że scena Adventure Game Studio tworzy w głównej mierze sama dla siebie. Czasami zdarza się jednak, że jednej z takich produkcji udaje trafić się do nieco szerszej świadomości graczy. Gemini Rue to jedna z takich właśnie pozycji. Tak, Gemini Rue zostało oparte na AGS. Nie chcę żeby zabrzmiało to źle, ale byłem tym faktem delikatnie zaskoczony.

[DONOS] TVP przedstawia graczy jako ludzi chorych

TVP Kraków przy okazji Europejskiego Festiwalu Gier Komputerowych zaprezentowała "cudowny" materiał o graczach i szkodliwości gier. Tytuł wideo-reportażu sugeruje, że dowiemy się coś o tym ważnym, branżowym wydarzeniu.

Nic bardziej mylnego. Nasza Kochana Publiczna Telewizja wykorzystała to wydarzenie, aby po raz kolejny przekazać szerszej publiczności negatywne stereotypy nt. gier i graczy. A więc okazuję się, drodzy czytelnicy, że większość z nas traci kontakt z rzeczywistością, zaniedbuje relacje rodzinne, a posiedzenia 72h non-stop przy konsoli/komputerze (bez wychodzenia nawet na siku, przez co nabawiamy się kłopotów zdrowotnych) to dla nas norma. Kłopoty z kręgosłupem, z nadgarstkami... Wszyscy je mamy, prawda? Teraz zapewne na przymusowe leczenie trafia właśnie co najmniej jeden z waszych znajomych... Nie trafia? Niemożliwe, TVP alarmuje i donosi o takich częstych przypadkach, których jest coraz więcej.

[RECENZJA] Datura

W maju bieżącego roku na PlayStation 3 miał ukazać się niezwykle ambitny, pełen artyzmu, projekt polskiego studia Plastic (na zamówienie i pod nadzorem Santa Monica Studio), wykorzystujący kontroler ruchu Move - "Datura". I gra rzeczywiście ujrzała światło dzienne (za pośrednictwem dystrybucji cyfrowej), gorzej tylko, że w ogóle nie spełnia pokładanych w niej nadziei.

Świeża krew w krwiobiegu Masy


Mam dla Was ważną informację: na przestrzeni paru najbliższych dni dojdzie na Masie GRYtycznej do pewnych zmian. Pierwsza z nich jest raczej kosmetyczna i wiąże się z oprawą graficzną bloga. Wcześniej nie przykładałem do niej specjalnej wagi, ale uznałem, że spróbuję znaleźć złoty środek pomiędzy tym co umiem, na ile mi się chce i na ile mam czas ;). Już widzicie zmodyfikowany TOP, ale jeszcze np. w recenzjach ujrzycie nowe grafiki początkowe oraz stopki z ocenami. Nie będzie tego zbyt dużo, głowy nie urwie, ale powinno być ciut lepiej.

Istotna nowinka jest jednak dopiero ta druga. Niniejszym ogłaszam, iż szeregi Masy GRYtycznej zasila mój dobry przyjaciel, który - jako stały współpracownik - raz na jakiś czas zamieszczać będzie teksty swojego autorstwa. JackGrunge (dla ciekawskich: Jacek), co pewnie ucieszy część z Was, zajmie się - oprócz tytułów PCtowych - grami na Playstation 3 (a może i pierwszego Xboxa? ;)). Z moją systematycznością jest jak jest: zazwyczaj pojawia się jeden tekst na miesiąc, ale mam nadzieję, że z pomocą Jacka uda mi się troszkę ożywić projekt. Już za "niedługo" przeczytać będziecie mogli Jego pierwszy tekst: recenzję pewnej mocno oczekiwanej polskiej gry ruchowej na konsolę Sony.

AKTUALIZACJA:
Wyjątkowo zaktualizowałem ostatnią recenzję (dodatek do Drakensanga) o nowe grafiki - możecie zerknąć...

"Ta gra nie spełnia współczesnych norm"


„Ta gra nie spełnia współczesnych norm” - na pewno nie raz spotkaliście się z tym, bądź w jakimś stopniu podobnym, stwierdzeniem. Temat ten tłuczony był przy okazji chociażby rodzimego Hard Resetu czy też najnowszego dziecka id – Rage. W pewnym sensie o zagadnienie to zahacza nowy Syndicate i wypowiedzi serwowane nam przez jego twórców.

[RECENZJA] Drakensang: Phileasson's Secret (dodatek)

„Phileasson's Secret” podzielić można na dwie części: pierwszą stanowi kilkustopniowe zadanie rozgrywane na znanych nam już obszarach, drugą zaś kompletnie nowa lokacja, z nowym wątkiem fabularnym i odrobiną dodatkowej zawartości. Pierwsza składowa jest raczej niewielka i dopiero druga stanowi główny punkt programu. Początek historii wygląda tak: do Nadoret przypływa drakkar z tytułowym Asleifem „Foggwulfem” Phileassonem na pokładzie, heros jednak po chwili niespodziewanie znika. Sami towarzysze Phileassona nie mają pojęcia co ich herszt na dobrą sprawę wyczynia, więc nasz protagonista deklaruje się sprowadzić podróżnika z powrotem. Asleif wskakuje w portal prowadzący do elfickiego miasta zwanego Tie'Shianną, a my... no cóż... hyc, za nim! Zawiązanie fabularne jest dość wątpliwe i sprawia wrażenie pretekstu, którego zadaniem jest tylko wprowadzić nas na nowy obszar (na szczęście, szybko zapominamy o tym fakcie).

[DONOS] Daj Pan grosza na Wasteland 2!


Z napisaniem tego donosu zwlekałem do ostatniej chwili, gdyż chciałem przyjrzeć się rozwojowi wydarzeń. Teraz już wiem, iż byłem człowiekiem małej wiary... (tzn. wiedziałem, że się to stanie, nie spodziewałem się tylko, że tak prędko)

Wasteland 2 na Kickstarterze:

[RECENZJA] Orcs Must Die!

 

Tower Defence - na dźwięk tych słów nigdy nie miałem zwyczaju reagować entuzjastycznie. OMD! w swoich podstawach nawiązuje do gier tego typu, ale czyni to tak zręcznie, że dopiero po kilku sekundach głębszej kontemplacji zaczniemy dostrzegać te podobieństwa. Produkcja Robot Entertainment to zręczny mariaż gry akcji i dość prostej strategii. Każdy etap to wrota przez które wpadają rozwścieczeni wrogowie i teleporter (tzw. szczelina), do którego dążą. My - jako Mag Bitewny - staramy się temu zapobiec, stawiając pułapki (głównie) oraz walcząc bezpośrednio (jakby w drugiej kolejności). Tytuł wymaga od nas konkretnego planu, ale nie jest wcale złożoną grą taktyczną. Musimy też szybko reagować, niemniej małpia zręczność/refleks nie są nam wcale potrzebne. Teoretycznie pod żadnym kątem gra nie jest jakoś specjalnie wymagająca, ale - ku mojemu wielkiemu zdziwieniu - nie robi z nas wcale idioty.

[Z KULTURĄ / RECENZJA] Ania Rusowicz - "Mój Big-Bit"


"Z KULTURĄ" to nowa seria na Masie GRYtycznej - taka mała odskocznia od tematów związanych z grami. Doszedłem do wniosku, że pisuję tutaj odrobinę za mało i po części spowodowane jest to faktem, iż gry komputerowe nie są jedyną rzeczą, której poświęcam swój wolny czas. Co więcej: nie potrafię przechodzić kolejnych gier w tempie "jedna na tydzień", więc tematów do pisania jakby mniej. Wiem, że większość z Was jest na tym blogu (za co bardzo dziękuję!) z uwagi na to czym on jest, czyli z uwagi na tematykę gier. Nie będę miał żadnych pretensji jeśli "Z KULTURĄ" zostanie potraktowane przez Was po macoszemu. Nie bierzcie tego zbyt poważnie: dalej będę pisać o grach, ta seria ma po prostu troszkę urozmaicić wpisy i... zmusić mnie do częstszego klepania w klawiaturę :). O czym tutaj będzie? Głównie o filmie i muzyce. Prawdopodobnie w większości recenzje, ale nie wykluczam także innych form. Jeśli uda mi się Was zainteresować przy okazji jakimś fajnym albumem czy filmem - będzie mi dodatkowo bardzo miło.

Mówiąc, bądź pisząc o Ani Rusowicz - w tym samym zdaniu - często pojawiają się nazwiska Ady Rusowicz i Wojciecha Kordy. Można powiedzieć, że Ania skazana została na życie z wielkim brzemieniem: w cieniu swoich popularnych niegdyś rodziców. Obserwując działania i wypowiedzi córki pary Rusowicz/Korda szybko dochodzimy do wniosku, że artystka obróciła to na swoją korzyść i zaczęła czerpać z tego siłę. Na pewno pojawią się oskarżenia o próbę wybicia się na legendzie swojej mamy i wyruszenia w łatwą podróż na sentymentach słuchaczy. Głosy te mogą wydawać się słuszne, tym bardziej, że „Moim Big-Bitem” Pani Ania próbuje wrócić do stylu zbliżonego do stylu swej mamy, nagrywa Jej covery, a swój image kreuje na odpowiednio „hipisowski”. „To druga Ada!” - słychać w tłumie. Byłem bardzo blisko tej postawy, dopóki nie usłyszałem singlowego - i co ważne: autorskiego - numeru Ani, a potem nie posłuchałem albumu w całości.