SZYBKO I NIE ZAWSZE NA TEMAT:

[RECENZJA] Osmos


Dziwoląg. Takie było pierwsze słowo, które zaświtało w mojej głowie po zobaczeniu Osmos. Pomysł. To drugie słowo. Nietypowość - trzecie. Niedługo potem pojawiła się kolejna myśl: "to nie może działać". No, i nie działa. Przynajmniej do końca.

Osmos to gra zręcznościowa z pojawiającymi się - od czasu, do czasu - wtrąceniami logicznymi. Założenia produkcji są dość proste do ogarnięcia: sterujemy pewnym bakterio-podobnym organizmem i, w zależności od poziomu, musimy stać się największym lub pochłonąć konkretny "wrogi" byt. Z każdą pożartą komórką rośnie, w odpowiednim stopniu, rozmiar naszego organizmu. Pochłonąć możemy tylko organizm mniejszy od naszego, analogicznie możemy zostać wessani przez organizm o większych rozmiarach. Poruszamy się "wypluwając" część swojej komórki, co powoduje jej zmniejszanie, tworzona jednakże w ten sposób siła odpycha organizm. Proste? Proste! Mechanika w pewnym stopniu wymusza na nas abyśmy poruszali się z rozsądkiem: kosztuje to nas przecież całkiem sporo, do tego warto uważać żeby nie zapuszczać się w teren opanowany przez "wielkoludy". Na pierwszy rzut oka wygląda to jak przewrotna wariacja na temat Asteroids (nie strzelamy, zamiast asteroidów mamy komórki, poruszamy się jednak także w próżni i to w całkiem bliźniaczy sposób).

Jak się w to gra? Wszystko sprowadza się do jak najszybszego lawirowania pomiędzy obcymi organizmami - właściwie to tyle. Niektóre późniejsze levele są dość ostro zagęszczone, przez co ruchy musimy wykonywać z pomyślunkiem - to mi się nawet podoba. Lwia część gry jest jednak bardzo, a to bardzo arcade'owa - to mi się już podoba dużo mniej.

O nieeeee.... litości, Wielki Zły Zarazie!

Grafika to minimalistyczne dzieło - wygląda ładnie i w stu procentach spełnia swoją funkcję. Dźwięków praktycznie nie ma, muzyka to ambientowe (???) smęcenie, które tworzy specyficzny, błogi nastrój. Naszym protagonistą jest mała, biedna bakteria, której rodzice zostali wchłonięci przez Wielkiego Złego Zaraza. Naszym zadaniem jest pomścić rodzinę, pojawia się tu jednak dylemat moralny: przecież naszego oponenta tworzą teraz również nasi rodzice, czy powinniśmy go zabijać, czy wchłonięcie go nie spowoduje, że sami staniemy się bydlakiem? Przed nami stają naprawdę trudne wybory... *

Osmos to ciekawy pomysł, oprawiony bardzo fajnie zrealizowaną otoczką audiowizualną. Tytuł jest obrzydliwe chilloutowy i nieprzyzwoicie sympatyczny. Pomimo tego wszystkiego nie potrafię jednak docenić sfery gameplayowej gry, przez co nie potrafię także docenić produkcji, jako całości.

Wydźwięk tej recenzji, części z Was może wydać się nieco negatywny, zapewne więc doszliście do wniosku, że zakup Osmos nie ma sensu. Najlepsze w tym wszystkim jest to, iż nie jest to wcale takie oczywiste. Jeżeli lubicie nietypowe tytuły i/lub niezależne i/lub "wyciszone" w formie to Osmos ma szansę trafić w Wasz gust. U mnie po prostu to oczarowanie nie przeminęło się w miłość.

* ktoś się dał nabrać? ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz