SZYBKO I NIE ZAWSZE NA TEMAT:

[RECENZJA] Orcs Must Die!

 

Tower Defence - na dźwięk tych słów nigdy nie miałem zwyczaju reagować entuzjastycznie. OMD! w swoich podstawach nawiązuje do gier tego typu, ale czyni to tak zręcznie, że dopiero po kilku sekundach głębszej kontemplacji zaczniemy dostrzegać te podobieństwa. Produkcja Robot Entertainment to zręczny mariaż gry akcji i dość prostej strategii. Każdy etap to wrota przez które wpadają rozwścieczeni wrogowie i teleporter (tzw. szczelina), do którego dążą. My - jako Mag Bitewny - staramy się temu zapobiec, stawiając pułapki (głównie) oraz walcząc bezpośrednio (jakby w drugiej kolejności). Tytuł wymaga od nas konkretnego planu, ale nie jest wcale złożoną grą taktyczną. Musimy też szybko reagować, niemniej małpia zręczność/refleks nie są nam wcale potrzebne. Teoretycznie pod żadnym kątem gra nie jest jakoś specjalnie wymagająca, ale - ku mojemu wielkiemu zdziwieniu - nie robi z nas wcale idioty.

Zabawa podzielona jest - dość staroszkolnie - na poziomy. Każdy z nich to inna komnata/lochy, odmiennie skonstruowane fale wrogów, inne "limity błędu" oraz inny budżet początkowy. Za każdego zabitego orka otrzymujemy odpowiedni ekwiwalent w postaci złota (styl w jakim to uczynimy też ma znaczenie), po każdej obronionej fali możemy dodatkowo liczyć na premię pieniężną. Za posiadane złoto kupujemy pułapki, a w późniejszym etapie również dodatkowe ulepszenia (nie dotyczące bezpośrednio tychże). Dla każdej z misji zdefiniowaną mamy liczbę fal, ich dokładną strukturę (z których wrót, ilu i jakich przeciwników wybiegnie) oraz trasy, po których będą poruszać się oponenci (nie oznacza to jednak, iż nie mogą z nich zboczyć). Taka, pozbawiona większej losowości, konstrukcja sprzyja analizowaniu nieudanych prób i planowaniu kolejnych podejść. Za każdy zaliczony poziom nagradzani jesteśmy „czaszkami”, ich maksymalna liczba - dla jednego levelu - wynosi pięć sztuk. Aby uzyskać cztery nie możemy dopuścić, aby jakikolwiek przeciwnik dotarł do szczeliny, piątą dostajemy przy zmieszczeniu się w limicie czasowym. Czaszki stanowią swoistą walutę, którą możemy rozdysponować w przerwach między misjami, na ulepszenia posiadanych pułapek (jest to waluta niezależna od pieniędzy, którymi obracamy tylko podczas samej walki). Nowe zabawki otrzymujemy automatycznie, wraz z postępem kampanii, nam pozostawiono tylko wybór, które z nich chcemy upgrade'ować (niestety element ten wygląda dość ubogo: pułapki ulepszać można tylko jednokrotnie). Przy tak skonstruowanej zabawie nabijanie jak najlepszych wyników ma tym większy sens, iż nie jest zwykłym „hajskorzeniem” dla samej zasady: tutaj dobry wynik powinien ułatwić nam zaliczenie późniejszych i trudniejszych etapów. Muszę przyznać, że mechanizm ten sprawdza się całkiem nieźle i Orcs Must Die! jest jedną z nielicznych gier, przy których chciało mi się grać na wynik. Co więcej: polecam bawić się w ten właśnie sposób, inaczej pozycja wiele straci ze swojego uroku.

Galeria pułapek, którą dali nam twórcy jest całkiem pokaźna oraz - na pierwszy rzut oka - różnorodna. Narzędzia mordu dzielą się na kilka kategorii: mamy te, które montujemy na ścianach, na suficie i podłodze, do tego dochodzą dwa typy (częściowo mobilnych) żołnierzy. Dano nam kolce wyskakujące z podłogi, ostrza uwalnianie ze ścian, autobalisty, miotacze piorunów, doły ze smołą, podwieszane pod sufit obuchy czy uzbrojonych w miecze paladynów i elfy dzierżące w dłoniach łuki. Nasz mag, poza pułapkami, do dyspozycji posiada także dwa rodzaje broni do bezpośredniej walki: magiczną kuszę i „bladestaff” (taka wariacja na temat nagamaki). Trzecim typem dostępnego dla nas wyposażenia są magiczne przedmioty (rękawice, pasy, pierścienie), dzięki którym możemy ciskać we wrogów fireballami, zamrażać ich czy też np. odpychać podmuchem wiatru. O ile pułapki ulepszamy pomiędzy poziomami (płacąc czaszkami), to pozostałe wyposażenie możemy boostować za pieniądze, na czas trwania danej potyczki.

"Proszę wdepnąć tutaj, Panie Orku"

Wbrew tytułowi naszymi przeciwnikami nie są wcale tylko i wyłącznie orkowie. Fakt, stanowią oni główne mięso armatnie, ale nie są jedynymi ofiarami naszych sadystycznych zabaw. Poza kilkoma ich rodzajami (kusznicy, opancerzeni itd.) dochodzą jeszcze koboldy (sprinterzy pędzący od razu ku szczelinie), ogry (powolne, ale silne oraz wytrzymałe) – w kilku wcieleniach (zwykłe, ogniste, lodowe etc.), gnolle (najemnicy polujący na naszego protagonistę), hobgoblińscy szamani (wskrzeszający poległych), latające impy itd. Pierwsze wrażenie jest dobre, szybko dochodzimy jednak do wniosku, że brakuje tu odrobinki różnorodności i przeciwników realnie różniących się od pozostałych.

OMD! dostarcza wiele radości: oglądanie sprawnie działającej maszyny, mielącej i szlachtującej zielone mięso, daje mnóstwo satysfakcji. Widok spopielających się orkowych ciał, latających (dosłownie!) po całej planszy na pewno wymaluje na Waszej twarzy szczery uśmiech. Całości dopełnia na pewno udana oprawa graficzna: kreskówkowa, dokładnie ukazująca różnorodne sposoby śmierci oponentów, ale pozbawiona przesadnej brutalności. Część audio jest niemalże idealna: głosy przeciwników i bohatera są zabawne oraz miłe dla ucha (nawet polska wersja językowa daje radę!), a muzyka to produkcja najwyższego sortu (troszkę brzmień symfonicznych, troszkę metalowych riffów - wszystko to skutecznie budzi w nas bojowego ducha). Gra robi genialne wrażenie, po kilku spędzonych nad nią godzinach dostrzeżemy jednak smutną prawdę: nie wszystko zostało do końca dobrze przemyślane...

Gameplay zaplanowany jest dobrze: bawi i raduje skutecznie, choć... mógłby robić to lepiej. Pułapek mamy mnóstwo, prawda jest jednak taka, że część z nich zbytnio przypomina inne, co więcej: realnie skuteczna jest ich konkretna grupa. Jakby tego było mało: tytuł nie premiuje eksperymentów, gdyż często się one zwyczajnie nie sprawdzają. Oglądając materiały promocyjne dostrzec możemy mnóstwo wymyślnych ustawień pułapek, które tworzą razem prawdziwą „symfonię zniszczenia”. Rzeczywistość okazuje się dość okrutna: często nie stać nas na taką ekstrawagancję, plus: skuteczność takich zabaw jest raczej niska. Nierzadko bawiłem się próbując nowych kombinacji, po czym wracałem do sprawdzonych technik, bo tylko one dawały mi pewność zwycięstwa. Jak widać prawda jest dosyć smutna: tytuł jawi się jako małe laboratorium/piaskownica, a niestety nim nie jest. Podobnie sprawa wygląda z weaverami (pol. „tkaczkami”), z których usług praktycznie nie korzystałem. Kupowanie u nich ulepszeń jest bardzo kosztowne i krótkotrwałe (działają tylko na danej planszy), a zrobienie takich zakupów często kończy się brakiem funduszy na pułapki. Mając do wyboru np. wzmocnienie siły ataków maga bitewnego czy skuteczną linię pułapek, zawsze wybierałem to drugie. Dlaczego? Trudno być w kilku miejscach na raz. Tkaczki okazywały się dla mnie przydatne tylko przy nadmiarze funduszy, co miało miejsce praktycznie w ostatniej fali (lub dwóch ostatnich falach).

Produkcja Robot Ent. wygląda ładnie i działa całkiem płynnie, ale nie ustrzegła się jednak odrobiny wpadek technicznych. Sporadycznie zdarzają się glitche związane z wyświetlaniem niektórych pułapek, gra potrafi zwolnić przy wszelkiego rodzaju poświatach (zwłaszcza jak jest ich kilka), raz na jakiś czas nie renderowane są paski zdrowia/magii przeciwników i naszego maga (bardzo denerwujące!). Najgorszym potknięciem są jednakże bardzo ubogie możliwości konfiguracji. O ile skromne menu opcji graficznych da się przeboleć to... brak możliwości redefinicji klawiszologii zakrawa o kpinę. Podstawowe rozstawienie nie jest złe, ale jak dla mnie to raczej wątpliwe usprawiedliwienie takiej wpadki. Szperając na forum Steama natknąłem się na informację, iż w jednej z łatek autorzy dodali możliwość zmiany sterowania, lecz tylko poprzez stworzenie specjalnego pliku ini. Dobrze? Częściowo. Pomijam fakt "zakamuflowania" tej możliwości, co bardziej boli: możliwości edycji są i tak przeraźliwie ograniczone (np. zapomnijcie o zmianie przycisków myszy). Na koniec ponarzekam troszkę na wg mnie odrobinkę zbyt długie doczytywania i brak obsługi dźwięku innego niż 2.0. Dla wielu graczy czar goryczy przelał fakt, że OMD! pozbawione jest jakiegokolwiek trybu multiplayer, tym bardziej, że konstrukcja zabawy aż prosi się o rozgrywkę kooperacyjną.

Rachu-ciachu, orcze mięsko, i do piachu!

Liczba godzin rozgrywki jaką oferuje Orcs Must Die! to chyba ostatnia rzecz tak nagminnie wytykana przez graczy. Często mówi się o 5-7 godzinach. Przy próbie ukończenia gry „byle jak” i prawdopodobnie na najniższym stopniu trudności, może to być prawdą. Grając na stopniu „War Mage” (drugi z trzech; trzeci jest zresztą zablokowany do momentu ukończenia kampanii na średnim), starając się nabić pięć czaszek dla każdej z misji, nierzadko powtarzając je kilkukrotnie, bawiłem się przez prawie... 30h! Jakby tego było mało: nie czując specjalnego znużenia. Stopień trudności wydaje się być w miarę wyważony: samo zaliczenie kolejnych komnat nie powinno sprawiać jakichś większych problemów (może z wyjątkiem trzech/czterech), osiągnięcie pięciu czaszek dość często jest jednak problematyczne (przynajmniej do czasu, zwłaszcza jak zrezygnujemy z eksperymentów). Wprawny gracz poradzi sobie jednak całkiem sprawnie: tytuł nie jest grą, w której wiemy co mamy zrobić, ale nie potrafimy tego dokonać, tylko grą gdzie nie wiemy CO, a samo JAK jest raczej drugorzędnym problemem (teza ta częściowo jednak upada, gdy okazuje się, że działają konkretne schematy).

Gra doczekała się dwóch dodatków DLC: Artifacts of Power oraz Lost Adventures. Zawartość przez nie oferowana nie jest specjalnie pozwalającą: trochę pułapek i magicznych przedmiotów, drugi daje nam też nowego przeciwnika i mikrokampanię. Gadżety, nawet jeżeli sympatyczne, nie warte są zakupu. Lost Adventures prezentuje się ciekawiej, przynajmniej pięć nowych komnat robi pozytywne pierwsze wrażenie. Cyklop - nasz nowy oponent, został bardzo mało wyeksploatowany (jest chyba tylko w dwóch levelach z DLC). Nawet jeśli stanowi ciekawe wyzwanie, nie dano nam się z nim odpowiednio pobawić. Sama kampania kończy się pieruńsko szybko i okazuje się strasznie łatwa do ukończenia. Lekki niesmak powoduje także jeden z poziomów, będący wariacją levelu z podstawowej wersji gry. Jeżeli na Steamie ponownie pojawi się promocja na te rozszerzenia, będzie można rozważyć zakup, inaczej: szkoda grosza. Wszyscy, którzy czekali na tryb multi w DLC, co nieco zaskoczyli się lichą zawartością...

OMD! nie jest pozbawione wad, co więcej: mam dziwne wrażenie, iż twórcy z pełną premedytacją nie zawarli w grze pewnych treści (np. trybu multiplayer), tak aby zostawić sobie furtkę na ewentualną kontynuację. Mechanika jest całkiem pomysłowa, choć niestety - co z bólem serca przyznaję - nie do końca przemyślana. Orcs Must Die! jest grą z tego gatunku, gdzie poziom radości jaką generuje jest tak wielki, że gracz przymyka oko na co mniejsze potknięcia. Moja ocena może być nieco "naciągnięta", nie będę jednak zaklinać rzeczywistości: dawno się tak dobrze przy komputerze nie bawiłem (nie licząc recenzowanego wcześniej SpaceChema ;P).


4 komentarze:

  1. Fajna gierka. Przednio się przy niej bawiłem. A ten podawany oficjalnie czas gry w moim przypadku nigdy się nie sprawdza. Niemal zawsze wychodzi mi jakoś tak dwa razy dłużej. Ale pewnie wynika to z mojej nieporadności ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dwa razy dłużej? Nieporadności? Boje się pomyśleć jaki ja to muszę być tutaj niedołężny - 30 godzin grałem ;D.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gra daje masę radości. Jak się "obcyka" co i jak, to we wszystkim wyręczają nas pułapki i nie trzeba biegać po planszy. Nie wiem, jak autor grał, że nie miał funduszy na Tkaczki. Ja wykupowałem prawie zawsze wszystkie ulepszenia. Czekam na zapowiedziane przez studio Orcs Must Die! 2.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może wynika to z tego, że mój styl bardzo mocno opierał się na pułapkach, nie bezpośredniej walce i na stawianiu barykad: starałem się zmusić stwory do robienia tego co chcę i biegania tam gdzie im pozwolę :) (co się sprawdzało w 90%). Niewiele po tym zostawało pieniędzy. Odpowiedź może też być prostsza: jesteś lepszym graczem i udawało Ci się nabijać więcej złota w kolejnych falach ;).

      Też czekam na OMD!2 :)

      Usuń