SZYBKO I NIE ZAWSZE NA TEMAT:

Co dalej z Drakensangiem?


Dyskusję na temat "czy Drakensangi są rzeczywiście dobre" zostawmy - niech każdy sobie sam odpowie na to pytanie. Mnie osobiście gry, pomimo swoich wyraźnych wad, przypadły do gustu. Wieść o bankructwie tworzącego go studia Radon Labs bardzo mnie zasmuciła, choć... wcale nie byłem zaskoczony takim biegiem wydarzeń.

Radon Labs stało się ofiarą własnej polityki, niemniej - wydające serię - dtp też zapewne pomogło studiu stanąć nad urwiskiem (a może był to wyłącznie pomysł wydawcy, kto wie?). Pierwsza część została przyjęta różnie, wyniki można jednak uznać za całkiem zadowalające. "Dwójka" - co ciekawe - spotkała się z dużo lepszym odbiorem. Radoni pokusili się nawet o dodatek do "Rzeki Czasu", co więcej: wspomniano nawet o realizacji trzeciej odsłony cyklu. Wyglądało na to, że lepiej być nie może. Nagle jednak coś gruchnęło. Tak, moi drodzy, to berlińskie studio padło na pysk...

Taktyka obrona przez twórców i wydawcę była dość prosta: robimy grę głównie dla "naszych" (czyt. Niemców), potem ją damy reszcie. Można uznać, że ma to teoretycznie jakiś sens, gdyż podobną politykę wydawniczą (z jakimś tam pozytywnym skutkiem) stosują inne niemieckie firmy oraz dlatego, że system Das Schwarze Auge jest rdzennie niemiecki i to wśród potomków Goethego ma najwięcej miłośników. W Drakensanga chcieli jednakże grać także inni. O ile przy pierwszej części jakoś to zadziałało, to w przypadku drugiej: RL upadło zanim pozycja trafiła na światowe rynki. Ledwie my - Polacy, jako nieliczni (dzięki Techlandowi), dostaliśmy tytuł, zaś premiera "The River of Time" w szerokim świecie zaplanowana została na... początek tego roku (tytuł zaczyna się powoli nieśmiało pojawiać w cyfrowej dystrybucji, np. na Impulse, Direct2Drive). Jestem święcie przekonany, że autorzy zarobiliby na swojej grze, jednak "przekręcili" się zanim kasa rzeczywiście zaczęła płynąć do ich skarbca. Gracze chcieli kupować TRoT, nie mogli tego jednak zwyczajnie uczynić (i dalej wielu nie może). Rozumiecie to: zrobić niezły tytuł i go nie sprzedawać? Tak oto Radon Labs stało się ofiarą ksenofobicznego planu wydawniczego. Wygląda wyraźnie na to, że budżet gry był zbyt wielki, aby sam niemiecki rynek dał radę go udźwignąć.

Drakensang Online
Pojawiła się jednak iskierka nadziei: Radon Labs zostało kupione! Tak, kupione zostało, ale... nie całe. Dalej: właściwie to zostało wchłonięte, gdyż marka RL praktycznie przestała istnieć. Jakby tego było mało: nabywcą zostało Bigpoint - "growo-przeglądarkowy" moloch. To nie mogło zbyt dobrze wróżyć. Twórcy Drakensangów pracują teraz - dla swojego nowego właściciela - nad sieciową, przeglądarkową, hack&slashową inkarnacją zwaną Drakensang Online. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że Bigpoint nabył - wraz z zakupem Radonów - prawa do marki Drakensang, ale już bez praw do korzystania ze spuścizny The Dark Eye. DSA/TDE, jak się nie mylę, zostało w m.in. dtp, a Bigpoint może eksploatować tylko to, co nie ma nic wspólnego z systemem, czyli... niewiele. Drakensang i "Czarne Oko" stanowią jedność, tak jak Baldur's Gate i Dungeons & Dragons. Szykuje się na to, że nie tylko dostaniemy jakąś masową nawalankę, ale teraz, co więcej: w odcinaniu się od pierwowzorów zrobiono następny krok.

Drakensang zdechł, niech żyje Drakensang? Raczej tak. Choć marka będzie eksploatowana dalej to jej związek z prekursorami będzie znikomy. Na Drakensang 3 bym już nie liczył, jest jednak pewna nadzieja, iż Ulisses Spiele (wydawca Das Schwarze Auge) zdecyduje się na nową klasyczno-RPGową serię, rodem z Aventurii. Odpowiedzialna byłaby za nią pewnie kompletnie nowa ekipa, ale to całkiem oczywiste. Patrząc na politykę firmy jest to nawet możliwe. Na ten moment już zapowiedziano multiplatformowego aRPG/h&s-a kryjącego się pod tytułem Demonicon oraz klasyczną przygodówkę Satinavs Ketten (vel. "Satinavs Chains"), od kreatorów nieźle ocenianego The Whispered World. Teraz niech to tylko normalnie wydadzą...

Na sam koniec chciałbym życzyć Wam (i sobie także), aby Drakensang Online nie okazał się tak zły jak może być oraz żebyśmy doczekali się, jeżeli nie D3, to chociaż nowego RPGa przygotowanego pod szyldem "Czarnego Ślepia". Niech Phex Wam błogosławi!

5 komentarzy:

  1. :( Smutno mi, bo bardzo polubiłam świat Aventurii wraze ze swoją baśnową atmosferą i pięknymi lokacjami :( Czekałam na Drakensang 3, ale chyba już się nie doczekam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze, właśnie skończyłem RoT. Rewelacja. Gdyby tylko tak była troszkę większa... a właściwie to dużo większa...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też tensknie za drakensagiem i bardzo marze o 3.Przeszedłem już wszystkie części po kilka razy i teraz gram w D-online. ja też się nie doczekam :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Drakensang Online = coś identico z Torchlight. Czy można było zmienić/dla fanów Drakensang zepsuć grę? Wątpliwe... Drakensang zbudowało największy klimat jaki w życiu widziałem, większy nawet od klimatu Skyrim czy Herosów, i tego klimatu już online raczej mieć nie będzie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miało być "czy można było BARDZIEJ zmienić/zepsuć :)

      Usuń